12-07-2019 eKurier | Kurier Plus
Ratownik medyczny z Nowogardu odchodzi po 30 latach pracy

Powiedziałem: dość

Powiedziałem: dość
Artur Pietrzycki pokazuje wnętrze i wyposażenie jednego z nowogardzkich ambulansów. Jest tu najnowszy sprzęt i aparatura medyczna, m.in. defibrylator z możliwością teletransmisji zapisu EKG. Co się stanie jednak, gdy zabraknie ratowników? Fot. Jarosław BZOWY

Z Arturem PIETRZYCKIM, ratownikiem medycznym z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego SPZOZ w Szczecinie z filią w Nowogardzie, rozmawia Jarosław BZOWY

- Jak pan trafił do zawodu?

- Pracuję w zespołach wyjazdowych, a wcześniej w działach pomocy doraźnej, od 1 października 1989 roku. Obecnie w Polsce tytuł zawodowy i uprawnienia ratownika medycznego uzyskuje się po ukończeniu 3-letnich studiów licencjackich na uczelni o profilu medycznym. Kiedy ja zaczynałem pracę, miałem ukończone szkolenie z zakresu pierwszej pomocy, reszty uczyłem się w trakcie. Takie były czasy. Ten zawód wymaga ciągłego pozyskiwania wiedzy i musi być to wiedza na najwyższym poziomie.

- Co się zmieniło w pana pracy w ciągu tych lat?

- Zaczynałem pracę jako sanitariusz na fiacie 125 p, gdzie wraz z kolegami miałem do dyspozycji jedynie walizkę z lekami, szyny, tzw. strzelbę i worek samorozprężalny zwany ambu. Kiedyś pogotowie wraz z lekarzem było tzw. przychodnią na kółkach. Teraz jest inaczej, lepiej, ambulanse, które mamy do dyspozycji, są wyposażone w megaspecjalistyczny sprzęt, który pozwala na monitorowanie czynności życiowych oraz bezpieczny transport pacjenta w stanie zagrożenia życia do szpitala. Sprzęt jest ważny, ale najważniejsze są umiejętności ratowników. Dodam, że polscy ratownicy medyczni to elita światowa i są najlepiej wykształconą formacją w tym zawodzie. Ale kto się z tym liczy?

- Służba zdrowia jest negatywnie oceniana przez społeczeństwo. Dlaczego?

- Polska ochrona

...

Zawartość dostępna dla czytelników eKuriera
Pozostało jeszcze 80% treści

Pełna treść artykułu dostępna po zakupie
eKuriera
z dnia 12-07-2019