30-08-2019 eKurier | Kurier Plus
Z Brytyjskich Wysp Dziewiczych do Szczecina
Ożywić „White Squall II”
Elżbieta KUBOWSKA
Żaglowiec „White Squall II" zbudowano w 1936 r. w Australii dla greckiej księżniczki. Wraz z nadejściem II wojny światowej przejęła go marynarka wojenna i służył jako trałowiec. Później trafił w prywatne ręce. Przez lata był gwiazdą Morza Karaibskiego, uznawany za pierwszy czarterowy jacht na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych (BVI). Problemy ostatniego właściciela sprawiły, że stanął „na sznurku" i zaczął niszczeć. W końcu wystawiono go na sprzedaż. Jacht kupił mieszkaniec Gorzowa Wlkp. Z grupą zapaleńców chce go ożywić. Remont prowadzą na terenie Stoczni Szczecińskiej.
Gorzowianin Marcin Konieczny ma już 28-stopową jednostkę, którą pływał po Bałtyku, cieśninie Kattegat i Morzu Północnym, ale myślał o czymś większym.
- Miałem wypadek i zostałem na długo unieruchomiony - wspomina. - Przeszedłem wiele operacji, chodziłem później na rehabilitację z ludźmi niepełnosprawnymi, którzy mieli znacznie gorzej niż ja. Podczas zajęć osoba je prowadząca poprosiła, by każdy z uczestników wymyślił sobie plan i go przedstawił. Wstałem i powiedziałem, że znajdę jakiś duży jacht, wyremontuję go i będę nim pływał z osobami niepełnosprawnymi, zabierając je za darmo.
Od tego momentu zaczął się rozglądać za takim jachtem. Po roku znalazł w internecie jednostkę, która go zainteresowała. Był to „White Squall II", drewniany, dwumasztowy szkuner, o długości blisko 80 stóp.
- Nie kosztował zbyt dużo, był częściowo zatopiony - opowiada. - Znajdował się na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Kawał drogi - pomyślałem, lepiej gdyby był we Francji czy Hiszpanii. Śledziłem go, wysyłałem maile do sprzedających. Później cena spadła z 11 tysięcy do 7 tysięcy dolarów. Znowu coś tam napisałem. Chyba w listopadzie 2015 roku ustalono ostateczną cenę - ok. 5 tys. dolarów. Zdecydowałem, że go kupię. Zapłaciłem, dostałem potwierdzenie, a po miesiącu polecieliśmy z moim młodszym bratem Pawłem na te BVI, żeby odebrać jednostkę i zaplanować, co z nią dalej robić.
Jacht cumował w zatoce.
- Wyglądał kiepsko - mówi M. Konieczny. - Miał dziurawy pokład, w środku dużo połamanych wręg (poprzecznych elementów szkieletu jednostki - przyp. red.). Ostatni właściciel bardzo dużo go czarterował, ale nie dbał o stan techniczny.
Jak dodaje, „White Squall II" przypłynął na BVI, gdy jego właścicielem był Nowozelandczyk Ross Norgrove, autor wielu książek o tematyce żeglarskiej, w tym „The Charter Game".
- W tej książce napisał, jak czarterować swój jacht, jak o niego dbać i zarabiać - zaznacza gorzowianin. - „White Squall II" dość długo do niego należał,
...Pozostało jeszcze 80% treści
Pełna treść artykułu dostępna po zakupie
eKuriera
z dnia 30-08-2019