22-01-2020 eKurier | Szczecin/Region
Coraz więcej poparzonych dzieci
Oparzeniówka pęka w szwach
Uwaga dorośli. Z roku na rok rośnie liczba poparzonych dzieci! Chodzi o maluchy, których wiek nie przekracza czterech lat. Najczęściej same wylewają na siebie gorącą zupę, herbatę lub kawę. Paradoksalnie do tragedii dochodzi na oczach opiekunów.
Dwuletnia Zosia łapie za ucho kubka wypełnionego gorącym napojem. Kawa zalewa jej tułów i ręce. W szpitalu spędzi minimum dwa tygodnie. Blizny zostaną na całe życie.
Mały Jasiu ma spędzić sylwestra z dziadkami. Ci, żeby go mieć na oku, sadzają go na blacie w kuchni. Chłopczyk chwyta kubek z gorącą herbatą i wylewa ją sobie na nogi i stopy. Ma poparzenia II stopnia.
To tylko dwa najświeższe przykłady. Jak się dowiedzieliśmy, takich zdarzeń jest ostatnio bardzo dużo. Dziecięce Centrum Leczenia Oparzeń Szpitala „Zdroje" dosłownie pęka w szwach. W ubiegłym tygodniu obłożenie łóżek przekroczyło 100 proc.! A liczba oparzeń wśród najmłodszych wciąż rośnie. W ostatni dzień 2019 r. do Centrum trafił setny pacjent. Od początku 2020 r. na oddziale udzielono już pomocy ośmiu osobom.
Statystyki są porażające. Wśród poparzonych dzieci najwięcej jest tych najmłodszych - do 4. roku życia. Zdecydowana większość urazów powstaje w wyniku oblania dziecka gorącym płynem. Co ciekawe, przydarza się to w obecności rodziców lub opiekunów.
W Centrum Leczenia Oparzeń sytuacje obłożenia ponad stan zdarzają się bardzo rzadko - raz, najwyżej dwa razy do roku. Niestety, w 2019 r. było inaczej. Oddział był przepełniony dużo częściej niż zwykle.
- Centrum Leczenia Oparzeń powinno stanowić zabezpieczenie dla dzieci, które uległy oparzeniom w wyniku pożarów lub innych nieszczęśliwych wypadków - mówi Magdalena Knop, rzeczniczka prasowa szpitala w szczecińskich Zdrojach. - Niestety w praktyce, w większości przypadków pomoc udzielana jest maluchom, u których doszło do urazu w wyniku oparzenia gorącym płynem. Czyli większości wypadków można byłoby uniknąć, zachowując odrobinę zdrowego rozsądku i wyobraźni.
Kolejny przykład. Na jedenastoletniego Dominika wylewa gorący rosół trzyletnia siostrzyczka. Oparzenia obejmują tułów, uda, krocze. Mały pacjent jest już po pierwszych przeszczepach skóry. Prawdopodobnie będą kolejne.
Z perspektywy ostatnich pięciu lat rok 2019 był rekordowy pod względem liczby pacjentów leczonych w CLO Szpitala „Zdroje". Na oddział trafiło stu pacjentów - setny (Jasiu) trafił do Centrum w noc sylwestrową po godz. 22. Cztery godziny później do „Zdrojów" trafił pierwszy pacjent 2020 r. U siedmioletniego Marcela doszło do oparzeń klatki piersiowej z powodu wybuchu petardy, która nieszczęśliwie puszczona w tłum wpadła pod jego szalik i tam eksplodowała. Chłopiec, po ponad dwóch tygodniach hospitalizacji i przeszczepie skóry, w dobrym stanie opuścił właśnie szpital. Pozostali styczniowi pacjenci to przede wszystkim maluchy (dwu- i trzylatki) oparzone z powodu wylania na nich gorących płynów.
Nie każdy zdaje sobie sprawę, że skóra małych dzieci jest szczególnie wrażliwa. U nich do urazu dochodzi już przy temperaturze 40-50 st. C. W ciągu krótkiej chwili pozornie niewielka ilość gorącego płynu może zmienić całe życie oparzonego malucha, a nawet doprowadzić do jego śmierci. Nawet lekkie oparzenia są bolesne i nieprzyjemne, natomiast ciężkie zagrażają życiu, powodują powstanie rozległych blizn i wymagają wieloletniego leczenia.
- Nie jesteśmy w stanie zapobiec wszystkim wypadkom i oparzeniom, możemy jednak zrobić wiele, by zmniejszyć liczbę dzieci trafiających do szpitali z powodu oparzeń - twierdzi Magdalena Knop.
- Dotyczy to nie tylko samych rodziców, lecz wszystkich osób, pod których opieką choć na chwilę pozostają maluchy.
Jak zapobiegać tragediom?
- Pamiętajmy, że zawsze szczególną uwagę powinniśmy skupić na pociesze przebywającej w kuchni, bo to miejsce, w którym najczęściej dochodzi do tego typu zdarzeń - podkreśla rzeczniczka „Zdrojów". - Ustawiajmy szklanki z dala od krawędzi blatu, gotujmy w garnkach na wewnętrznych palnikach, tak by wszelkie uchwyty naczyń pozostawały poza zasięgiem rączek dziecka, podobnie jak czajniki elektryczne, w których gotujemy wodę.
Nasza rozmówczyni radzi, by trzymać dzieci z dala od rozgrzanego piekarnika czy płyty kuchennej i nigdy nie przenosić żadnych gorących płynów czy dań z dzieckiem na ręku.
Naszej szczególnej uwagi wymaga także dziecko przebywające w łazience. Nigdy nie wiemy, kiedy po raz pierwszy zapragnie nam pokazać, że już umie samodzielnie umyć rączki i odkręci kurek z gorącą wodą lub zanurzy rękę w napełnionej taką wodą wannie. Pamiętać należy, że dziecko może się także poparzyć, dotykając zwykłego kaloryfera, pieca czy szyby kominka.
Zasady te wydają się proste i oczywiste. Niestety każdego roku setki dzieci cierpią z powodu oparzeń wynikłych właśnie z powodu ich nieprzestrzegania. Szacuje się, że w Polsce rocznie dochodzi do około 200 tys. oparzeń! Trzy czwarte z nich dotyczy dzieci.
Centrum Leczenia Oparzeń dla dzieci i młodzieży funkcjonuje w Szpitalu „Zdroje" od 2011 r. Jest pierwszym i jedynym tego typu ośrodkiem w tej części Polski prowadzącym specjalistyczne leczenie oparzeń u najmłodszych pacjentów. Powstało dzięki realizacji projektu współfinansowanego w ramach Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego pochodzącego z Norwegii, Islandii i Lichtensteinu. W ciągu 9 lat pracujący tu specjaliści udzielili pomocy 750 oparzonym pacjentom, u których wykonano blisko 500 przeszczepów skóry. Do placówki trafiają pacjenci z całego kraju. Specjaliści udzielali tu pomocy oparzonym dzieciom m.in. z Lublina, Bydgoszczy i Gdańska. Najmłodszy maluszek leczony z powodu oparzeń miał 2 miesiące.
Co robić, gdy dojdzie do oparzenia? Stosujmy zasadę 15-15-15. Schładzamy oparzone miejsce przez 15 minut wodą o temperaturze 15 stopni (letnią, a nie lodowato zimną!), którą polewamy ranę, zachowując odległość 15 cm od kranu.
Następnie oparzone miejsce zabezpieczamy przed zabrudzeniem, okrywając opatrunkiem, prześcieradłem lub innym czystym materiałem. Nigdy też nie odrywamy przylgniętej do rany odzieży. Okaleczonego miejsca nie dotykamy, nie przekłuwamy pęcherzy, których zadaniem jest chłodzenie oparzenia, ani nie smarujemy żadnymi maściami, jajkami, kefirami czy alkoholem. Każde oparzenie u dziecka powinno zostać skonsultowane z lekarzem, który dobierze odpowiedni sposób leczenia.
Na prośbę opiekunów imiona dzieci zostały zmienione. ©℗
Leszek WÓJCIK
Pozostało jeszcze 80% treści
Pełna treść artykułu dostępna po zakupie
eKuriera
z dnia 22-01-2020