17-06-2022 eKurier | Kurier Plus
Stanisław Krzywicki (1933-2022) z dynastii Stanisławów, dyrektor Książnicy Pomorskiej
Wiedział, gdzie rosną kwitnące paprocie
Bogdan TWARDOCHLEB
Pisać o Stanisławie Krzywickim to znaczy - przede wszystkim o Książnicy Pomorskiej, choć nie tylko z nią był związany. Kierując zespołem jej pracowników, a każdy to indywidualność, współtworzył z nimi przez 30 lat bibliotekę nowoczesną: miejsce gromadzenia, udostępniania i popularyzacji książki, opieki nad nią, nad kulturą i dziedzictwem, ośrodek nowoczesnej dokumentacji i informacji, nauki i upowszechniania wiedzy. Znalazł dla niej jeszcze swoistą wartość naddaną, która tworzyła wokół niej wyjątkowy klimat, scalała ją, wymykając się instytucjonalnym statutom.
Był z pokolenia powojennych przybyszy. Przyjechał do Szczecina na apel kuratora oświaty po ukończeniu historii na Uniwersytecie Warszawskim. Pochodził z Podlasia, z wioski Małowista (ur. w 1933 r.), resztki dawnych północno-wschodnich Kresów, gdzie mieszkał dwadzieścia lat, przeżył okupację, zdał maturę. Ze Szczecinem związał się w 1958 r., a szesnaście lat później został dyrektorem Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej. Z czasem przemianował ją na Książnicę Szczecińską, potem Pomorską. Lubił słowo „książnica". Brzmiało dawnością. Chyba twardo chodził po ziemi, a mimo to nie bał się też pomysłów, których zrealizować nie mógł.
Od końca 2003 roku był na emeryturze. W ciągu lat tak wiele robił, tak dużo dokonał, że nie umiał odejść na nią ot tak - po prostu zamknąć drzwi. Przeniósł się do Nowego Warpna, gdzie wcześniej postawił domek z ogrodem sięgającym trzcin Zalewu Szczecińskiego. Współtworzył Stowarzyszenie Ziemi Warpieńskiej, pisał z prof. Tadeuszem Białeckim, wieloletnim przyjacielem, książki o Puszczy Wkrzańskiej. Opowiadał, że prowadzi dziennik, pisze autobiografię. Pojawiał się w Szczecinie. Bywało, że wracając samochodem do domu, telefonował do znajomych. Mogła być noc, jej środek, a on mówił: „Dzwonię, bo jestem. Zapraszam do Warpna".
* * *
Rozbudowywał Książnicę - nie sam oczywiście, z pracownikami, a wciąż mu się zdawało, że jest za mała na aspiracje regionu. Pod jego ręką była ośrodkiem udostępniania różnorodnych źródeł wiedzy, wielorakich poszukiwań, spotkań, inspiracji. Trudno byłoby wymieniać wszystkie czytelnie i pracownie, które powstały w latach jego dyrektorowania. Wymieńmy kilka: pomorzoznawcza, druków życia społecznego, muzyczna, dla osób niewidzących, biznesowa, rosyjska i kultur Dalekiego Wschodu, która miała unikatowy księgozbiór i cieszyła się wsparciem XIV Dalajlamy. Przychodzili do niej znawcy języków Wschodu, pasjonaci, buddyści. Aktywnie działała Academia Buddhica. Mnisi z Tybetu kilkakrotnie sypali mandale w Galerii pod Piramidą. Przypatrywał się temu z galerii, stojąc wśród obserwatorów. Lubił zaglądać do Czytelni Niemieckiej Instytutu Goethego, do gabinetów
...Pozostało jeszcze 80% treści
Pełna treść artykułu dostępna po zakupie
eKuriera
z dnia 17-06-2022
