30-09-2022 eKurier | Szczecin/Region
Czy czeka nas trudny rok?
Wyższe rachunki są nieuniknione
Z Piotrem KRZYSTKIEM, prezydentem Szczecina, rozmawia Roman CIEPLIŃSKI
- Jak się zarządza miastem, w którym mieszka prawie 550 tys. mieszkańców?
- Ta liczba raczej dotyczy obszaru metropolitalnego. Według ostatnich danych, w Szczecinie mamy obecnie 396 tys. mieszkańców. Co roku ubywa średnio około 3,4 procent. Ale jednocześnie obszar metropolitalny rośnie w siłę i liczy już dziś prawie 600 tys. mieszkańców. Sąsiednie gminy oferują bowiem dość atrakcyjne warunki, w tym tańsze działki budowlane. Liczba faktycznych mieszkańców i osób zameldowanych jest różna; widać to choćby też w komunikacji publicznej. Już zauważyliśmy wyraźny wzrost sprzedaży biletów. Ale traci nie tylko Szczecin. Dotyczy to wielu polskich miast, także Poznania. Tylko cztery miasta w naszym kraju odnotowują wzrost: Warszawa, Kraków, Wrocław i Gdańsk. Pod tym względem Bydgoszcz, Katowice czy Łódź mają gorsze wyniki niż nasze miasto.
- W przestrzeni publicznej pojawiły się informacje, że Urząd Miasta w Szczecinie zarejestrował od początku wojny na Ukrainie około 80 tys. ostatnio przybyłych Ukraińców. Mówiło się przy tym, że drugie tyle może być w mieście nieoficjalnie…
- Tak, ale to są osoby, dla których Szczecin był miejscem tymczasowego pobytu. Wielu z nich wyjechało na Zachód, inni wrócili na Ukrainę. Dotyczy to choćby kierowców z Ukrainy. Około 20 procent z nich po wybuchu wojny wróciło do swojego kraju. Wskaźnikiem może być tu liczba dzieci ukraińskich w szkołach. Jest ich tam obecnie 4300. Liczbę Ukraińców szacujemy na około 40 tysięcy.
- Wszyscy wiemy, że napływający uchodźcy wiążą się z kosztami, ale też z korzyściami. Jaki jest bilans zysków i kosztów dla miasta?
- Jeszcze przed 24 lutego Ukraińcy przyjeżdżali do Szczecina do pracy, generowali więc przychody, a nie koszty. Była to więc wartość dodana dla miasta. Natomiast ci, którzy przyjechali później, to głównie kobiety z dziećmi, młodzież i osoby starsze. Ta grupa rzeczywiście już generuje koszty. Traktujemy to jednak jako nasz wkład w pomoc Ukrainie, która walczy obecnie także w naszym imieniu. To koszt wojny. Mamy nadzieję, że ci uchodźcy będą się czuć u nas dobrze, a ci, którzy
...Pozostało jeszcze 80% treści
Pełna treść artykułu dostępna po zakupie
eKuriera
z dnia 30-09-2022