20-01-2023 eKurier | Kurier Plus
Życie na krawędzi

Nikt za mną płakać nie będzie, a i na grobie nikt świeczki nie zapali

Nikt za mną płakać nie będzie, a i na grobie nikt świeczki nie zapali
Był czas, gdy Krzysztof był bezdomny. Pił i włóczył się bez celu po mieście w poszukiwaniu cieplejszego kąta, by przetrwać kolejny dzień. Zaczął spać na klatkach schodowych, w działkowych altankach, na strychach, w piwnicach, czasem nawet na dworcu. Fot. Ilustracyjne/Sylwia DUDEK

Wojciech SOBECKI

Krzysztof zaczepia przechodniów na szczecińskim Starym Mieście, prosząc o kilka złotych na piwo. Czasem, gdy zbiórka idzie kiepsko, przenosi się do centrum miasta. - Nie oszukuję ludzi, mówiąc, że potrzebuję pieniędzy na chleb. Mówię szczerze, że zbieram na piwo. Zresztą, jak mówiłem, że nie mam na jedzenie, to dawali niechętnie, a na piwo zawsze ktoś poratuje - mówi, lekko się uśmiechając.

Nie wygląda na bezdomnego. Świeża, wyprasowana koszula, w miarę przyzwoite spodnie, czyste buty.

- Właściwie to ja nie jestem całkiem bezdomny. Przez trzy lata mieszkałem na ulicy, teraz mam swój kąt u znajomej, ale czuję, że za chwilę to się skończy i znów wrócę na ulicę. Jestem takim człowiekiem na krawędzi i boję się, że zaraz spadnę w przepaść - mówi ze smutkiem.

Znajoma, u której mieszka Krzysztof, wyjechała do USA i nie wiadomo, kiedy wróci, a jej dzieci, chociaż w mieszkaniu matki nie mieszkają, chcą pozbyć się niechcianego lokatora.

Krzysztof nie ukrywa, że jest alkoholikiem. Jeśli nie wypije dziennie kilku piw, nie potrafi normalnie funkcjonować.

- Mogę nie jeść, ale wypić muszę. Z jedzeniem zresztą nie ma wielkich trudności. Stanę pod barem „Turysta", poproszę i prawie zawsze ktoś mi obiad kupi. Jeśli się nie uda, to staram się coś ukraść ze sklepu, ale tylko jedzenie, chleb, kiełbasę… nigdy papierosy czy alkohol. Jestem pijakiem, ale swój honor mam - mówi, popijając najtańsze piwo.

Na pograniczu dobra i zła

Krzysztof urodził się w Szczecinie, jak twierdzi - na pograniczu dobra i zła. W jedną stronę biegły bogate i w miarę bezpieczne arterie śródmieścia z nowo wybudowanymi blokami, w drugą prowadziły owiane nie najlepszą sławą ulice Emilii Plater i Parkowa.

Skończył technikum i rozpoczął pracę w Elektromontażu. Pracy było sporo, a pieniędzy nie za wiele, a Krzysztof był już mężem i ojcem. Szukał więc lepszego zajęcia i mieszkania, żeby wyprowadzić się z żoną i synem od rodziców. Dzięki znajomościom ojca dostał pracę magazyniera w gminnej spółdzielni w jednej z podszczecińskich miejscowości. Pensja była trochę lepsza niż w Szczecinie, ale najważniejsze było mieszkanie, które dawała spółdzielnia - prawie 60 metrów w tzw. pegeerowskich czworakach. Były też dodatkowe pieniądze na zagospodarowanie.

Za namową miejscowych zapisał się do PZPR, został nawet zastępcą sekretarza zakładowej organizacji.

...

Zawartość dostępna dla czytelników eKuriera
Pozostało jeszcze 80% treści

Pełna treść artykułu dostępna po zakupie
eKuriera
z dnia 20-01-2023