21-06-2024 eKurier | Kurier Plus
Zakazany owoc PRL-u
Prostytutki osłabiają zdolność bojową państwa
Wojciech SOBECKI
W PRL prostytucja była formalnie zakazana. Czy dla władz komunistycznych stanowiła ona realny problem? Czy może raczej starano się wykorzystywać prostytutki do celów agenturalnych? Kim były „gruzinki" i „arabeski" i dlaczego stały się symbolem degeneracji socjalistycznego systemu powszechnej szczęśliwości?
W idealnym socjalistycznym państwie prostytucja nie miała prawa istnieć. Najwięksi piewcy ustroju uważali, że nierząd jest patologią, dotyczącą wyłącznie ustroju kapitalistycznego, która w państwach rządzonych przez przedstawicieli ludu pracującego zostanie całkowicie zlikwidowana.
Problem polegał na tym, że w powojennej Polsce prostytucja była, a pomysłów na jej zwalczanie wyraźnie brakowało. I choć pereelowska propaganda starała się wszelkimi siłami obrzydzić społeczeństwu ten haniebny proceder jako wyraz degrengolady i wypaczenia socjalistycznej moralności, to liczba kobiet trudniących się nierządem i korzystających z ich usług klientów wcale nie spadała.
Szczególny problem pojawił się na Ziemiach Odzyskanych, a więc także w Szczecinie, ponieważ wiele niemieckich kobiet, nie mając innych źródeł utrzymania, trudniło się nierządem. Niektórzy komendanci radzieccy zakładali nawet swego rodzaju haremy z niemieckimi kobietami, z których korzystali także polscy żołnierze.
Zaraz po wojnie pojawiły się prostytutki określane mianem „gruzinki", ponieważ z braku mieszkania proponowały swoje usługi na gruzach zniszczonych miast. Była to najniższa kategoria prostytutek, często postrzegana jako rodzaj marginesu społecznego.
Panie oferujące usługi seksualne często można było spotkać na dworcach. W dużych skupiskach ludzi, zwłaszcza mężczyzn, łatwo było znaleźć klienta. Poza tym dworzec zapewniał dużą anonimowość.
Lepsze prostytutki, stojące nieco wyżej w zawodowej hierarchii, można było spotkać w melinach, gdzie oprócz handlu wódką i towarami pochodzącymi z szabru i kradzieży, oferowano także usługi prostytutek.
Co ciekawe, prostytucja nigdy nie była karana, penalizacji podlegało jedynie czerpanie korzyści z cudzego nierządu, czyli sutenerstwo.
Osłabiają organizmy żołnierzy
Pierwszym krokiem na drodze walki z nierządem było powołanie przy ministerstwie zdrowia w listopadzie 1946 roku komisji społecznej do zwalczania chorób wenerycznych. Pomysłodawcy takiego rozwiązania doszli do wniosku, że walcząc z chorobami wenerycznymi, których roznosicielkami są kobiety trudniące się nierządem, uda się zwalczyć prostytucję. Celu nie osiągnięto, ale państwo ludowe niespecjalnie się tym przejęło, bo zaraz po wojnie miało mnóstwo ważniejszych problemów niż zwalczanie prostytucji.
Dwa lata później, w roku 1948, przeprowadzono tzw. akcję „W", której celem ponownie była likwidacja chorób wenerycznych. Na szczeblach władz partyjnych przekonywano, że choroby weneryczne osłabiają organizmy żołnierzy i w przypadku wybuchu trzeciej wojny światowej (takie zagrożenie realnie rozpatrywano), z trawionych chorobami mężczyzn nie będzie można stworzyć silnej armii.
W ramach akcji „W" pojawiły się plakaty, informujące o możliwościach darmowego leczenia chorób wenerycznych. Zapewniano, że leczenie jest anonimowe, a lekarz nie będzie oceniał moralności pacjenta.
W miejsce bardzo jednoznacznego i wstydliwego określenia - choroby weneryczne, zaczęto używać łagodniejszej nazwy: choroby przenoszone drogą płciową.
W latach pięćdziesiątych, wzorem rozwiązań stosowanych w Związku Radzieckim, zaczęto kierować prostytutki do obozów pracy przymusowej, które nazywano internatami. Córy Koryntu robiły wszystko, aby nie trafić do takich miejsc, gdyż oznaczało to nie tylko utratę zarobków, ale często także degradację zdrowia i urody, a więc atrybutów niezwykle potrzebnych w zawodzie. Reedukacja w internatach była oczywiście fikcją. Po przymusowej przerwie prostytutki wracały do swojej profesji.
W 1952 roku dwaj marynarze „Daru Pomorza", którzy uciekli i pozostali na Zachodzie, donosili: „oficjalnie prostytucja została w PRL zlikwidowana. Polska policja kontroluje ulice i lokale nocne i aresztuje
...Pozostało jeszcze 80% treści
Pełna treść artykułu dostępna po zakupie
eKuriera
z dnia 21-06-2024