16-05-2025 eKurier | Kurier Plus
Kim jesteśmy?

Mówiłam, że nigdy nie wrócę do Polic

Mówiłam, że nigdy nie wrócę do Polic
Jadzia z kolegami Ryśkiem i Sylwkiem Lipińskimi na ul. Nowopol w Policach, lata 60. Fot. archiwum rodzinne

Monika KOŁACZ

To ojciec pani Jadwigi Molendy zadecydował o przyjeździe na Pomorze Zachodnie. Oboje rodzice pochodzili z Kieleckiego, ale poznali się w Krakowie, gdzie młody Feliks Syski studiował na Akademii Hutniczo-Górniczej, a Basia Baran przyjechała na wycieczkę szkolną.

Od dziecka ambitny i pracowity, Felek był pierwszą osobą w rodzinie, która ukończyła studia. Wychowany w rodzinie ubogiego szewca, wcześnie osierocony wskutek działań wojennych, trafił do sierocińca prowadzonego przez duchownych, gdzie buntował się, kiedy kazano mu uczyć się tzw. praktycznego zawodu. Musiał nieźle dać opiekunom w kość, bo w końcu jeden z księży osobiście odwiózł upartego chłopaka furmanką do szkoły, do Kielc.

Rodzice szybko wzięli ślub, a w lutym 1954 r. urodziła im się pierworodna córka, Jadzia. Po ukończeniu studiów młody pan inżynier otrzymał nakaz pracy w hucie, mógł wybrać pomiędzy Częstochową a Szczecinem. Długo się nie zastanawiał - miasto pielgrzymkowe automatycznie przywoływało niemiłe wspomnienia z dzieciństwa. Zaopatrzony zatem w odpowiednie dokumenty oraz przydział na mieszkanie na Skolwinie, ruszył w podróż, w pojedynkę. Żona z maleńkim dzieckiem miała dojechać później. Adres w bloku nad Odrą okazał się nieaktualny, pan Syski wynajął więc pokój w Mścięcinie - osiedlu, które w tamtym czasie zostało przyłączone do Polic. Matka z niemowlęciem ruszyły na zachód latem tego samego roku. Podróż trwała długo i była naznaczona przygodami: Od gorąca zwarzyło się mleko w butelce, głodne dziecko płakało wniebogłosy. Na dworcu w Poznaniu pociąg miał dłuższy postój, pani Basia zostawiła więc córkę pod opieką obcej kobiety z przedziału i pobiegła szukać jedzenia dla oseska. Zdążyła wrócić w ostatniej chwili przed odjazdem pociągu. Nakarmiona ciasteczkami pokruszonymi w herbacie Jadzia zasnęła. W Szczecinie nikt na nie nie czekał (wskutek zamieszania z telegramami), więc młoda mama, przesiadając się kilka razy z autobusu na tramwaj, dotarła pod bramę huty i na dyżurce zapytała o męża.

Początki historii rodziny Syskich w zachodniej Polsce nie należały więc do łatwych. Ambicję i mocny charakter pani Jadwiga odziedziczyła po tacie, który całe życie był dla niej autorytetem. Z matką za młodu „darła koty", jak mówi, ale wspomina rodzicielkę jako ciepłą, bardzo opiekuńczą osobę i świetną organizatorkę.

Ulica Nowopol

Ciasno było żyć w trójkę w jednym pokoju, zaczęli rozglądać się za większym lokum. Ojcu udało się „wytropić" wolne mieszkanie na ul. Nowopol - w najdłuższym z 2-piętrowych bloków, oddanych do użytku pracownikom dawnej fabryki Hydrierwerke Pölitz w czasie wojny. Mieszkali najpierw pod numerem 32, a po kilku latach przeprowadzili się pod numer 11, gdzie mieli 3 wygodne pokoje, które bardzo się przydały, kiedy na świat przyszedł syn, Krzysztof.

Dla najmłodszych tam był raj! Spokojne osiedle, położone w niedalekiej odległości od terenów zielonych i rzeki stanowiło wymarzoną scenerią zabaw okolicznej, licznej dzieciarni. „Wisieliśmy na trzepaku, graliśmy w palanta, w kamyki, w oczko, w klipę, w ściankę" - pani Jadwiga bez trudu przypomina sobie nazwy zabaw - „w 2 ognie, w żyda, w

...

Zawartość dostępna dla czytelników eKuriera
Pozostało jeszcze 80% treści

Pełna treść artykułu dostępna po zakupie
eKuriera
z dnia 16-05-2025



Image
Pani Jadwiga lubi nowe doświadczenia - wycieczka balonem Fot. archiwum rodzinne
Image
Jadwiga na Wałach Chrobrego w Szczecinie, lata 70. Fot. archiwum rodzinne
Image
Koledzy ze szczecińskiego Liceum nr I w odwiedzinach w Policach, lata 70. Fot. archiwum rodzinne
Image
Mała Jadzia w I klasie, SP nr 1 w Policach, początek lat 60. Fot. archiwum rodzinne
Image
Pani Jadwiga relaksuje się jazdą na rowerze. Fot. archiwum rodzinne
Image
Jadwiga Molenda w ukochanych górach Fot. archiwum rodzinne
Image
Jadwiga Molenda z wnuczką Fot. archiwum rodzinne