27-06-2025 eKurier | Kurier Plus
Mieszkanka Trzebiatowa interweniuje, zarządca budynku robi swoje

Śmierć i szybka wyprowadzka donikąd

Śmierć i szybka wyprowadzka donikąd
W budynku znajduje się 7 mieszkań. Fot. Internauta

Wioletta MORDASIEWICZ

W trudnej sytuacji znalazła się pani Celina mieszkająca w Trzebiatowie, powiat gryficki. Po śmierci partnera została bez dachu nad głową. Ma za złe zarządcy budynku, w którym pomieszkiwała, jej zdaniem, bezduszne potraktowanie w czasie opłakiwania zmarłego i szykowania się do pochówku partnera. - Jeszcze nie zdążyłam partnera pochować, a zarządca budynku już mnie nachodził, bym opuściła mieszkanie - żali się pani Celina. - To nieludzkie! Trzebiatowski ZBK przedstawia swoją wersję.

Nie ma gdzie się podziać

Pani Celina (nazwisko do wiadomości redakcji) mieszkała w mieszkaniu komunalnym wielorodzinnego budynku przy ul. Przejazdowej w Trzebiatowie razem z partnerem, 53-letnim panem Tomaszem. Mężczyzna chorował na cukrzycę. Mimo choroby nie prowadził oszczędzającego się trybu życia. Sąsiedzi mówią, że nadużywał alkoholu. Lekarze odjęli mu najpierw jedną nogę, a potem, trzy miesiące temu, drugą. W końcu nie udało się go uratować, mimo reanimacji.

- Zmarł mi na rękach 16 czerwca - opowiada zrozpaczona kobieta. - Nie zdążyłam go jeszcze pochować, a już następnego dnia po jego śmierci zarządca pojawił się w naszym mieszkaniu. Sąsiedzi mi o tym mówili, ja załatwiałam wtedy pogrzeb z mamą partnera. 18 czerwca pracownicy trzebiatowskiego Zarządu Zakładu Budynków Komunalnych przyszli tu jeszcze raz z policją i kazali mi się od razu wyprowadzać. To jest nieludzkie! Prosiłam ich, by dali mi choć tydzień na spakowanie się i znalezienie jakiegoś lokum.

...

Zawartość dostępna dla czytelników eKuriera
Pozostało jeszcze 80% treści

Pełna treść artykułu dostępna po zakupie
eKuriera
z dnia 27-06-2025



Image
Pan Tomasz mieszkał na poddaszu, a pod nim matka trzech córek. - Nie było łatwo - opowiada kobieta. Fot. Internauta
Image
Pani Celina mieszkała w Trzebiatowie. Twierdzi, że ciężko tu znaleźć jakiś lokal i nie ma się gdzie podziać. Fot. Sylwia DUDEK